Forum www.stgwrubikon.fora.pl Strona Główna www.stgwrubikon.fora.pl
Szczecińskie Towarzystwo Gier Wszelakich Rubikon
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pathfinder Adventure Card Game - story :)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.stgwrubikon.fora.pl Strona Główna -> Nasze Gry - zagraj z nami!!
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
elRojo
Administrator


Dołączył: 21 Lut 2008
Posty: 3634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pią 0:04, 11 Paź 2013    Temat postu: Pathfinder Adventure Card Game - story :)

Pierwsza przygoda.

Relacja wojownika:

Znaleźliśmy taki miły list gończy w którym poszukiwano gościa co się Vhiski zdaje nazywał. Coś tam było o rozbojach, gwałtach i morderstwach. Postanowiliśmy się tym zająć - tym bardziej że i nagroda była
.
Piszę my więc może wyjaśnię: Ja czyli młody obiecujący wojownik, troszkę zwariowana zielono włosa druidka - gnom i nawiedzona czarodziejka z magicznymi tatuażami.

Popytaliśmy w kilku miejscach i dowiedzieliśmy się że w okolicach Sandpoint - małego nadmorskiego miasteczka, wzmogła się ilość napadów i grabieży. Dodaliśmy do siebie fakty i już było wiadomo gdzie szukać naszego delikwenta z listu.
Wprawdzie opowieści wspominały też coś o znikającym bydle i latających bestiach - ale jak to zwykle bywa strach ma wielkie oczy i zawsze coś do opowieści doda.

Ruszyliśmy żwawo i po krótkiej podróży byliśmy już pod Sandpoint. Rzuciliśmy się na poszukiwania. Magiczka zanurzyła się w lokalnej Akademii coby zasięgnąć języka i okupić się scrollami czarów od studentów. A ja z druidką zagłębiliśmy się w las - bo jak wiadomo (moje twierdzenie) najczęściej zbóje w lasach się chowają.
Magiczka zdobywała kolejne czary, przy okazji zawaliła jakiś tunel i stłukła jednego ze zbirów naszego łotrzyka, my tymczasem penetrowaliśmy las.

Zbiliśmy także jednego z bandy i kilka potworów, druidka miała mi za złe że wywaliłem jakąś tam świece co niby magiczna była - ale ja się cieszyłem że znalazłem łom jakiś cudem w drzewo przez kogoś wbity.
Dobrze że druidkę ze sobą wziąłem bo błądziłbym po tym lesie aż do zimy. Na szczęście przekonała mnie że już nie warto się tu kręcić i naszego zbira musimy poszukać gdzie indziej.

Ja poszedłem popytać na wsi, druidka udała się do portu a magiczka gdy wycisnęła już wszystkie czary od studentów Akademii udała się w stronę wiszącego mostu zbadać czy tam gdzieś nasz łotrzyk się nie ukrywa.
Potem zrobiło się troszkę dramatycznie, mi wlała jakaż magiczka wędrowna i na nic się zdały pancerze. Magiczkę molestował jakiś satyr a druidka zmagała się ze zbirami w porcie. Na szczęście przekonała do współpracy i dowiedziała się od pani burmistrz Sandpoint że w porcie zbira nie znajdziemy.
Mimo to spotkaliśmy się tam wszyscy i druidka wykorzystując swoje modlitwy uleczyła rany moje i magiczki.
Tymczasem czas zaczął nas gonić, zorientowaliśmy się że narobiliśmy już takiego rabanu że jeśli się nie pospieszymy to łotrzyk nam ucieknie.

Trzeba było zaryzykować zostały tylko trzy miejsca gdzie mógł uciekać i dwa gdzie się mógł ukrywać.
Postawiliśmy na to że ukrywa się na wsi. Wysłaliśmy tam druidkę - już tłumaczę dlaczego do walki z największym łotrem miała stanąć druidka - mały zielonowłosy gnom. Otóż tylko ja byłem wstanie zapanować nad chołotą w porcie na tyle żeby nie dała schronienia uciekającemu łotrowi a magiczka mogła za pomocą niewidzialności przekraść się w pobliże mostu i przeciąć liny uszkadzając go i uniemożliwiając ucieczkę tamtędy.
I tak została nam jedna jedyna akcja, zaryzykowaliśmy i fartem okazało się że za pierwszym rogiem wsi druidka wpadła na zbira.
Ja w tym czasie już wklepałem komu trzeba i kontrolowałem port a magiczka się przekradła i uszkodziła most.
Druidka przy pomocy swojego kruka i zdolności transformacji ciała oraz dzięki błogosławieństwu bogów w dramatycznym starciu na resztach sił, pokonała i pojmała łotra.
Ruszyliśmy razem do miasta po nagrodę.

Powyższy zapis to skrótowy i ogólny opis tego co się działo podczas pierwszej rozgrywki w Pathfinder ACG Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elRojo
Administrator


Dołączył: 21 Lut 2008
Posty: 3634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 19:37, 13 Paź 2013    Temat postu:



No i dotarliśmy do miasta Sandpoint.

A tu się okazuje że wyeliminowanie największego zbira w okolicy nie zapewniło spokoju. Dalej giną mieszkańcy samego Sandpoint.

O nie, to podważa naszą reputację i wchodzi nam na ambicję. Postanowiliśmy się tym zająć.
Ruszyliśmy żwawo do działania i już po krótkim rekonesansie dowiedzieliśmy się że miejscowy alchemik prowadzi niecne eksperymenty testując nową truciznę na mieszkańcach, rozstawiając tu i tam pułapki.
Więc ja ruszyłem do bram, tatuowana na rynek poszła się rozejrzeć, a mała zielonowłosa gnomka zabrała swoje zwierzaki i poszła wypytać aptekarza.

Przy bramie trafiłem od razu na łotra - alchemika. Chyba chciał się wymknąć z miasta, troszkę go sklepałem ale zwiał - za to przekonałem straż miejską że bramę trzeba trzymać zamkniętą bo nam łotr z miasta ucieknie.

Magiczka w tym czasie znalazła i zlikwidowała pułapki na rynku miejskim i dołączyła do druidki w Aptece. Tam znalazła i unieszkodliwiła drugą pułapkę więc zabezpieczyły aptekę i rynek.

Ja tymczasem po tym jak mi zwiał ten drań udałem się do sklepu "Wszystko dla wszystkich" i chciałem jakąś fajną broń zakupić ale miejscowi proponowali mi tylko toporki do rzucania. Jakaś dziwna moda.
Gdy tak buszowałem po sklepiku nagle nie wierze swoim oczom, ten alchemik - morderca przełazi pod oknami. Rzuciłem się za nim w pościg i dopadłem oraz sklepałem drania. Próbował zwiewać w kierunku dzielnicy willowej ale tam stała mu na drodze druidka i w rezultacie mój świeżo zakupiony latający toporek " Powrotu" zgrabnie poszerzył mu przedziałek.

Sprawę morderstw w Sandpoint załatwiliśmy zgrabnie i szybko nie tracąc czasu na zbędne zakupy. Więc wyszliśmy ze starcia zwycięscy ale tak samo biedni jak przed akcją.Nie szkodzi - liczy się reputacja.

Czas zająć się czymś przyjemniejszym i doprowadzić sprawę niepokojów na Zagubionym Wybrzeżu do końca.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lobuzio
Uczeń


Dołączył: 08 Gru 2011
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 21:00, 14 Paź 2013    Temat postu:

Karciane rpg ?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elRojo
Administrator


Dołączył: 21 Lut 2008
Posty: 3634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 10:49, 07 Sty 2014    Temat postu:

Tak - jest Pathfinder ACG to taki symulator karciany RPG. Każdy z graczy wciela się w bohatera który jest opsany umiejętnościami i zdolnościami oraz dostaje zestaw kart które symulują jego wyposażenie. Mamy tytaj rozwijane cechy postaci takie jak Siła, Zręczność, Charyzme itp. Mamy sprzęt typu miecze, topory, łuki, czary, mikstury.
W grze MG symulowany jest przez karcianą mechanikę i całkiem zgrabnie pozwala bawić się w przygody ala RPG. Szczególnie docenią system "wieczni" mistrzowie gry którzy wreszcie będą mogli sobie poszaleć z drugiej strony.


Pamiętnik wojownika część dalsza....

Oj działo się wiele więc i na pisanie mało czasu było.
Po natłuczeniu Pigularza ruszyliśmy w teren, bo po wioskach bydło gineło. Okazało się że to smok chędożny, owieczki wpierdzielał a i o dziewicach coś nieco słychować było. Nasza magiczka jak się zwiedziała to zarzekała się że nie idzie, ale ją wyśmialiśmy.
Ze smokiem było ciężko bo bestyja nam umykała i kwasem na dodatek na każde powitanie pluła. Alem ją w końcu dopadliśmy i choć bard i magiczka padli ciężko ranni to moim długim mieczem ściąłem poczwarze łeb i tyle.

Potem jak się podkurowaliśmy zaczęła się checa z gobasami. Wszystko od festiwalu Połykania ogona ( nasze drużynowe kobitki ciągle się podśmiewają z nazwy) który z okazji otwarcia katedry w Sandpoint się odbywał. Podczas festiwalu najechały miasto gobliny jak to one z pochodniami i śpiewem na ustach.
Nie wchodząc w szczegóły załatwiliśmy gobasy i ich wodza w mieście , ruszyliśmy ich tropem na wieś i znaleźliśmy ich siedzibę oraz potwora który nimi kierował a właściwie potworzyce. W dramatycznej walce padła pod naszymi ciosami.
Z całej tej szalonej przygody najbardziej w pamięci zapadł epizod z satyrem. Otóż mamy w drużynie krasnoluda - rangera Harska. Zawsze twierdziłem że z krasnali żyć a nie zwiadowca, no i się potwierdziło.
Krasnolud po lesie się włóczył i miał mnie informować kiedy na monstrum jakieś trafi bo ja w walce obyty łatwo takie ubije. No i poinformował mnie że monstrum się w lesie czai. Więc pobiegłem chyżo do lasu z bronią gotową do walki a tu SATYR, który nie o walce tylko o chędożeniu myśli. Ale się spociłem, bo tu nie siłą a zręcznością w ucieczce przed gwałtem trza było się wykazać. Na szczęście z błogosławieństwem boskim udało się ledwo, ledwo uciec przed cholernym zboczeńcem (okrzyki "tyłkiem do drzewa" średnio pomogły).
Do dziś mimo że walczymy już z plaga nieumarłych i zdążyłem już nie raz się wykazać przy pomocy mojej lodowej włóczni +1, to ciągle drużyna żartuje sobie krzycząc " Uwaga satyr !!!!"
Bardzo zabawne.........


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez elRojo dnia Wto 13:42, 07 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elRojo
Administrator


Dołączył: 21 Lut 2008
Posty: 3634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pią 15:30, 10 Sty 2014    Temat postu:

No z umarlakami robi się gruba afera.

Najpierw luzik po prostu masy zombich, wszędzie zombi, za rogiem, za drzwiami, w kuferku, no dosłownie strach było chlebak otworzyć....

Ale do ogarnięcia , stłukliśmy zombich, stłukliśmy nekromatę i ruszyliśmy na wieś bo tam pełno Stracho-ghuli. Stłukliśmy na luzie ich animatora więc wróciliśmy do miasta do posiadłości rodu Foxglove gdzie mieliśmy znaleźć rozwiązanie tej plagi nieumarłych.
No i tutaj było dopiero dramatycznie, jakieś nawiedzenia, jakaś latająca po okolicy denatka - no masakra. Co gorsze musieliśmy zdążyć zanim dopełnia jakiegoś rytuału i szlag trafi okolice. No i tak się złożyło że stanąłem przed kilkoma drzwiami i nie było już czasu decydować za którymi ten gamoń co go Odskórzaczem zwali. Łapie za pierwsze a tam on. No to tradycyjnie atakuje go moją włócznią lodową +1, a tu pudło. No ładna historia na szczęście rzut włócznią w paskudnika podziałał. Gamoń rzucił się na mnie i zostało już tylko starcie wręcz, ja tylko z krótkim mieczem +1 w ręku. Na szczęście udało się drania tym mieczykiem śmiertelnie zranić. Próbował jeszcze dróg ucieczki ale magiczka tatuowana mu drogę jedną zamknęła a fuksem drugą zastąpiła druidka zielonowłosa. I tak dzięki kilku łutom szczęścia i śpiewom barda oraz świeczce krasnoluda - ma takie ustrojstwo co czas cofa - udało się na ostatnim dechu przygodę zakończyć.

Powyższy zapis dość chaotyczny z pamiętnika wojownika Smile jest zapisem dramatycznego końca przygody. Wcześniej krasnolud użył świeczki do uzyskania dodatkowych tur gry - wynik rzutu k6 dał nam aż 6 tur. Mimo to gdy została ostatnia tura wiedzieliśmy w której lokacji jest nasz arcyłotr ale było tam jeszcze 6 kart a oprócz tego dwie lokacje były otwarte. Ostatnia tura należała do wojownika który odkrył kartę i okazało się ze to nasz cel. Teraz magiczka i druidka które były w otwartych lokacjach muszą je zamknąć albo lipa i przegraliśmy. Magiczka nie ma żadnych dopałek i musi na k12 rzucić 8+, rzuca 9, pierwsze uff. Następnie druidka zbiera kości i musi na k6 i 3 k4 rzucić 7+, no luz. Rzuca i drętwiejemy wyniki na 4 kostkach to: 1,1,1,2 - załamka ale wtedy krasnolud przypomina że jest jeszcze jedna kość k4 - drugie ufffffff.
No to czas na walkę, tutaj trochę spoko bo muszę stoczyć dwie walki, jedną na 15+ druga na 18+. Mam 1k10 + 1k8 + 4 + k4 od śpiewu barda i k10 od krasnuldzkiego błogosławieństwa. No to w miarę spoko rzucę coś między 8 a 36 no i rzucam 10 - aaaaaa !!!!! Na szczęście mam przerzut z włóczni rzucam jeszcze raz i tym razem 17. Teraz drugi atak trudniejszy znów mam błogosławieństwo od krasnoluda i śpiew barda więc 1k10 i 1k4 ale włóczni już nie ma. Mam jeszcze jedną broń na ręce krótki miecz +1, czyli ostatecznie: 2k10 + 2k6 +4+ k4 - bez przerzutu. Rzucam..... chwila grozy.... i jest 22 Smile Wygraliśmy w ostatniej turze przy pięciu ryzykownych rzutach Smile
Drużynę stanowili w dotychczasowych 11 przygodach:
druidka zielonowłosa - elmrówka
magiczka tatuowana - Ela
krasnolud ranger - Costa
bard - Arek
wojownik pamiętnikarz - ja
Dzięki wszystkim za granie i mam nadzieje na więcej Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez elRojo dnia Pią 15:59, 10 Sty 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elRojo
Administrator


Dołączył: 21 Lut 2008
Posty: 3634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pią 9:43, 28 Lut 2014    Temat postu:

Wpis z lazaretu polowego:

No i dostaliśmy wpier........... no dobra będę się wyrażał - dostaliśmy łomot. Trzynaście przygód zakończonych sukcesem nas rozleniwiło i jakże wielkie nasze zdziwienie gdy dostaliśmy łomot od rodzinki Ogrów. Co najmniej tak wielki jak cała rodzinka. Nie pomogły żadne czary, artefakty czy broń. Dostaliśmy wpiernicz od Mamuśki.
Zadanie zlecone nam przez Lorda okazuje się trudniejsze niż się zdawało. Wprawdzie ogrom wtłukliśmy za drugim podejściem ale w Forcie Peril dostaliśmy znów wpieprz i to tak że aż miło.
Teraz liżemy rany - dwa razy wpiernicz na jednej sesji to za dużo. Mamy nowy plan i nie damy się już tak łatwo łoić ogrom - plan jest prosty, chodzić dwójkami Smile
Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Okazało się że scenariusze z przygody 3 są bardziej wymagające, zaczynają się mścić niezbyt przemyślane rozwojówki wcześniejsze. Teraz trzeba podejść do przygód bardziej strategicznie bo okazuje się że już jedno nie przemyślane działanie może pogrążyć drużynę tak że ciężko jej się podnieść. Trzeba zamykać lokacje przy każdej okazji bo później po prostu brakuje na to czasu. Dobrze też mieć zawsze przy sobie jedno błogosławieństwo bo poziomy testów zaczynają być bardzo wyśrubowane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
elRojo
Administrator


Dołączył: 21 Lut 2008
Posty: 3634
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 17:32, 18 Lis 2015    Temat postu:

Ostatecznie do końca przygody dożyło troje graczy i taki skład pokonał ostatecznego łotra w przygodzie z której się nie wraca. Druidka poległa a krasnolud i wojownik zatłukli ledwo ledwo, na ostatnim tchu Runlorda Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.stgwrubikon.fora.pl Strona Główna -> Nasze Gry - zagraj z nami!! Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin